📚O Licho, które nie mogło spać
Wzięłam udział w konkursie Biedronki (napisanie bajki). Nie wygrałam, ale dobrze się bawiłam, pisząc pierwszą w swoim życiu bajkę. Może Wam się spodoba? (-:
Licho od zawsze mieszkało w pięknym, starym lesie. Przyjaźniło się ze zwierzętami, które zamieszkiwały las: z Dzikiem (to był jego najlepszy przyjaciel), z Sową, z Sarną, Grubodziobem, Niedźwiedziem, Lisem i Zającem. Licho bardzo szanowało las i dbało o drzewa. Licho było miłym i pomocnym stworzeniem. Miało swój wygodny i przytulny dom w samym środku lasu.
Niestety Licho nie mogło spać. Odpowiedzialni za ten stan rzeczy byli ludzie. Bowiem za każdym razem, gdy ktoś gdzieś na świecie mówił: „licho nie śpi”, Licho – leśne stworzenie – się budziło. A że Ziemia się kręci, to zawsze w nocy znalazł się ktoś, kto obudził Licho. To było bardzo denerwujące – każdej nocy Licho kładło się spać w swoim przytulnym domku i każdej nocy budziło się – i to wiele razy. Licho więc było najbardziej niewyspanym i najpracowitszym stworzeniem w lesie – bo coś musiało robić, kiedy nie mogło spać. W nocy Licho sadziło rośliny, zbierało patyki na gniazda dla ptaków, pilnowało dzieci leśnych stworzeń, które polują nocą, a czasem wpadało też na herbatę do Sowy.
W ciągu dnia Licho też nie miało wcale łatwo. Gdy jakiś człowiek mówił: „licho nie śpi”, Licho zastygało i puszczało to, co akurat miało w dłoniach. Licho przestało więc pić ze szklanek, bo zbyt często je tłukło. Licho nie brało na ręce dzieci zwierząt, bo zbyt często przerażeni rodzice musieli je łapać. Licho musiało bardzo uważać, żeby zastyganiem nie zrobić krzywdy sobie albo innym stworzeniom leśnym.
Ludzie mieli też inne powiedzenia. Stwierdzenie: „pal licho” powodowało, że Licho miało osmaloną twarz, a czasem nawet i włosy. Osmalenie działo się w okamgnieniu i były w lesie zwierzęta, które jeszcze tego osmalenia nie zobaczyły na własne oczy.
Kiedy ludzie mówili: „licho wzięło”, „do licha” albo „licho przywiało”, swoim słowami powodowali, że w domu Licho zjawiały się dziwne przedmioty. Potem uprzejme Licho na swój koszt musiało odsyłać przedmioty właścicielom. A poczta w lesie działała raz w tygodniu i leśni listonosze zażądali podwyżek z powodu gabarytów paczek wysyłanych przez Licho.
Gdy ktoś powiedział o jakimś człowieku, że gdzieś go licho niesie, w lesie pojawiali się przypadkowi ludzie. I czasem trzeba ich było nakarmić albo przyodziać (na szczęście po powrocie do siebie nic nie pamiętali).
Powiedzenie „licho wie” sprawiało, że w głowie Licho gromadziła się chaotycznie wiedza z każdej dziedziny. I potem Licho miało bóle głowy.
Z powodu tej przypadłości Licho było bardzo smutne i zmęczone. Bo nie było dnia, żeby Licho nie zastygło, nie upuściło czegoś, nie miało osmalonej twarzy, dodatkowego przedmiotu w domu albo człowieka do wyprowadzenia z lasu. O wiedzy nieuporządkowanej nawet nie wspominamy (dobrze, że w lesie mieszkała mądra Sowa i Licho zawsze mogło ją zapytać, jak się rzeczy mają).
Po jakimś czasie Licho przestało już marzyć, że zaśnie długim zimowym snem jak niedźwiadki. Licho chciało po prostu zasnąć każdego dnia wieczorem i obudzić się rano, jak prawie każde inne zwierzę w lesie. Z tymi dziennymi problemami Licho sobie jakoś radziło. W końcu można się nauczyć pić z papierowych kubków i unikać sytuacji grożących upuszczeniem czegoś. Do osmalonej twarzy też można przywyknąć, niektóre zwierzęta nawet myślały, że to taka uroda Licho. Problem paczek można jakoś rozwiązać. Zbłąkanym ludziom przygotuje się pakiety powitalno-pożegnalne i jakoś to będzie. A wiedza nie była taka zła, w sumie całkiem dobrze jest znać pojęcia: eksplikacja[1], konterfekt[2] czy trywialny[3]. Najgorzej było nocą, gdy słowa: „licho nie śpi” budziły Licho ze snu. Każdego dnia. I to wielokrotnie.
Zwierzęta mieszkające w lesie próbowały jakoś Licho poratować, pomóc mu, bo bardzo je lubiły. Licho było naprawdę miłym i pomocnym leśnym stworzeniem.
Sarna poradziła, żeby Licho było szybsze od słów: „licho nie śpi” i biegało po lesie. Zaoferowała się nawet, że nauczy Licho bardzo szybko biegać. Treningi trwały kilka miesięcy i były przerywane atrakcjami z powodu powiedzonek ludzkich (zastyganie, osmalenie czy wyprowadzanie zbłąkanych ludzi z lasu). Dzięki radzie Sarny Licho wygrało leśny maraton. Problem z zasypianiem jednak pozostał. Zresztą, w trakcie treningów Licho zaczęło się zastanawiać, jak miałoby spać, biegając po lesie. To chyba byłoby zbyt trudne.
Niedźwiedź poradził, żeby Licho zbudowało gawrę i w niej zamieszkało. Argumentacja Niedźwiedzia była taka, że może słowa nie przenikną tak głęboko, a jak wiadomo gawra Niedźwiedzia jest zawsze miejscem niedostępnym i ukrytym. Licho postanowiło spróbować i z pomocą Niedźwiedzi (naprawdę świetnie tłumaczyły, jak zbudować taką kryjówkę i były bardzo wyrozumiałe, gdy Licho zastygało albo musiało wyprowadzić z lasu jakiegoś zbłąkanego człowieka) w lesie powstało kilka nowych gawr. Po wypróbowaniu każdej z nich Licho ze smutkiem stwierdziło, że słowa ludzi jednak do kryjówek niedźwiedzi bez problemu docierają. Ale z budowy gawr była dodatkowa korzyść – Licho przyczyniło się do zwiększenia populacji Niedźwiedzi, bo zbudowana gawra to już zawsze coś, całkiem dobry początek na założenie rodziny.
Sowa zaproponowała kampanię z hasłem „nie budzić licha”. Miała całkiem dobry plan promocji hasła wśród ludzi – chciała wykorzystać spadające liście z drzew i ściekającą żywicę jako atrament. Ptaki wędrowne miały wziąć na siebie zadanie dostarczenia listów do różnych krajów. Prace nad kampanią zajęły prawie rok – liście spadły na jesień, żywica pojawiła się wiosną. W międzyczasie sowa opracowała komunikat marketingowy we wszystkich podstawowych ludzkich językach. Wszystkie zwierzęta zaangażowały się w pisanie haseł na liściach (Licho pomagało, jak mogło – zbierało liście, żywicę, ale haseł nie pisało, bo zbyt często zastygało w trakcie tej pracy). Ptaki wędrowne zgodziły się pomóc, więc od wiosny do jesieni wraz z ich wędrówkami listy spadały na Miasta. Niestety, choć Licho wydało bardzo dużo leśnych pieniędzy, hasło: „nie budzić licha” wśród ludzi się przyjęło. Zresztą, powiedzenie „nie budzić licha” też było dosyć ryzykowne, bo gdy jakiś człowiek je wypowiadał, wtedy Licho zasypiało bez ostrzeżenia na kilka minut. Ale częstotliwość użycia tego hasła przez ludzi była bardzo, bardzo niewielka.
Wiewiórka twierdziła uparcie, że wysoko w koronach drzew nie słychać słów ludzi – spędzała tam całe dnie i cieszyła się ciszą oraz śpiewem ptaków. Zaproponowała, że zabierze Licho bardzo wysoko i może tam w jakimś ptasim gnieździe Licho sobie pośpi. Pomysł wydawał się prosty, tani i łatwy w realizacji. Niestety, przy pierwszej próbie wdrapania się wysoko do jakiegoś gniazda Licho spadło ze stuletniego dębu. Zwierzęta podejrzewały, że Licho spadło, bo znów ktoś na świecie powiedział: „licho nie śpi” i biedne Licho zastygło w trakcie wspinaczki. Dobrze, że na dole był cały dywan mchu i Licho się nawet nie poobijało.
Grubodziób miał pomysł, żeby Licho nauczyło się latać, bo w powietrzu wiatr rozwiewa słowa. Wtedy żaden zwrot: „licho nie śpi”, „pal licho”, „licho wzięło”, „do licha”, „licho przywiało” czy „nie budzić licha” nie będzie docierać do lasu, a tym samym nie spowoduje żadnych problemów u Licho. Grubodziób przekonywał Licho, że można spać w locie, że to nie jest trudne. Licho wiedziało, że może Ptaki potrafią robić sobie takie bardzo krótkie drzemki, ale w jego przypadku krótkie drzemki nie są rozwiązaniem (tak samo Licho mogło spać w swoim przytulnym domu w środku lasu). No i Licho nie umiało samo latać. Potrzebne więc było wsparcie techniki. Kilka tygodni głębokich analiz i przemyśleń (przerywanych atrakcjami z powodu powiedzonek ludzkich i efektów w postaci zastygania, osmalenia, odsyłania przedmiotów czy wyprowadzania zbłąkanych ludzi z lasu) przyniosło rezultat – Licho wraz z leśnymi przyjaciółmi zbudowało samolot. Ciężkie prace przy samolocie wykonywał Dzik z Niedźwiedziem. Sarna była odpowiedzialna za wyposażenie. Zając dostarczał zaopatrzenie pracownikom: świeża źródlana woda oraz marchewki. Grubodziób kontrolował budowę kadłuba (miał jak najbardziej przypominać kształt ptaka). Sowa nie miała konkretnego zadania, ale w zależności od potrzeb pomagała temu, kto pomocy potrzebował.
Po zakończonej budowie samolotu rozpoczęły się poszukiwania pilota. Od początku wiadomo było, że skoro Licho ma spać, to prowadzić nie może. Na ochotnika zgłosił się Niedźwiedź. Okazało się, że waży więcej niż samolot i nawet się do niego nie zmieści. Tak samo pilotem nie mogła zostać Sarna. Dzik też zrezygnował. Grubodziób jakoś nie bardzo potrafił skrzydłami uchwycić ster. Zając powiedział, że ma lęk wysokości. I wtedy pojawił się Lis (wcześniej wyjeżdżał do pracy za granicę Lasu). Lis szybko zorientował się w sytuacji, a że nie miał jeszcze swojej koncepcji, to postanowił pomóc w realizacji pomysłu Grubodzioba. Lot odbył się późnym popołudniem w piątek (zauważono bowiem, że w weekendy ludzie są mniej aktywni ze swoimi powiedzonkami). Lis był zachwycony prowadzeniem samolotu, samym lotem i pięknymi widokami (zachód słońca nad koronami drzew), Licho trochę mniej. Bo okazało się, że i w powietrzu słychać słowa ludzi. I najdłuższy sen trwał godzinę. Po powrocie na ziemię, Licho podziękowało Lisowi i poszło do siebie. Samolot ostatecznie zaczął służyć do patrolowania nieba nad Lasem i przewożenia do Miasta ciężkich paczek (paczki były wynikiem działania powiedzonek „licho wzięło”, „do licha” albo „licho przywiało” i zjawiania się w domu Licho przypadkowych przedmiotów). Pilotem został Lis, który dzięki temu przestał wyjeżdżać do pracy za granicę Lasu.
Pozostałe zwierzęta nie miały chwilowo żadnych pomysłów, jak pomóc Licho i przynajmniej zapewnić mu długi nocny odpoczynek. I tak mijały dni. Licho spało krótko albo wcale, w ciągu dnia było zajęte atrakcjami w postaci wysyłania paczek (Lis był zachwycony, że miał dodatkową pracę i w głębi Lisiego serca wcale nie chciał, żeby Licho rozwiązało swój problem – bo wtedy on będzie miał mniej lotów i mniej pracy) i odprowadzania ludzi na skraj Lasu. Często myło też osmaloną buzię. A poza tym starało się wciąż być miłe i pomocne dla zwierząt zamieszkujących Las.
Pewnego dnia Zając zapytał Licho i Sowę, czy słów „licho nie śpi” nie da się zjeść. Taki pomysł przyszedł mu do głowy, kiedy chrupał świeżą wiosenną marchewkę. Sowa i Licho nie wiedzieli, co odpowiedzieć na pytanie Zająca. Zając przekonywał, że ten pomysł może być całkiem dobry i powiedział, że może się tym zająć. Ale po pierwszej próbie zjedzenia kartki z napisem: „licho nie śpi” zrezygnował z tego pomysłu. Papier to nie marchewka i Zając trochę się przeliczył ze swoimi możliwościami. Zresztą, nikt w Lesie nie wiedział, gdzie na świecie są zapisane oryginalne słowa: „licho nie śpi” (a tylko zjedzenie oryginału miało, według Sowy, jakieś szanse powodzenia).
Dzik najdłużej nie miał pomysłu, jak rozwiązać problem Licho. Ale był najlepszym przyjacielem, więc postanowił ustalić, kiedy ludzie wypowiadają słowa „licho nie śpi”, „pal licho”, „licho wzięło”, „do licha” albo „licho przywiało”, „licho niesie” i „licho wie”. Szukając żołędzi, przemyślał sobie, że gdyby tak ustalić przyczynę, to może udałoby się oduczyć ludzi tych powiedzonek. A do tej pory nikt w Lesie nie zastanowił się, dlaczego ludzie mają taki wachlarz zwrotów z imieniem Licho.
Dzik po cichu opuścił więc Las (nie chciał, żeby Licho po raz kolejny się rozczarowało) i udał się do najbliższego Miasta. Wycieczka trwała kilka dni i była bardzo pouczająca. W mieście Dzik obserwował z ukrycia ludzi i ich zachowanie. Dość szybko odkrył, że słowa o lichu zawsze są wypowiadane w negatywnym kontekście. Ludzie często byli przy tym zdenerwowani, coś robili i coś im nie wychodziło. Czasem też ktoś chciał coś od nich, na zrobienie czego wcale nie mieli ochoty. Używali też licho jak zaklęcia, gdy czegoś się bali albo nie chcieli, żeby ich spotkało nieszczęście. W poszukiwaniu wiedzy o powiedzonkach Dzik zawędrował do biblioteki i tam – w bardzo starej książce przysłów i powiedzonek – odkrył jeszcze inne, o których ludzie zapomnieli (i lepiej im o nich nie przypominać): „zły jak licho” oraz „mieć czegoś do licha i trochę” „złego licho nie bierze”.
Zwłaszcza powiedzenie „zły jak licho” nie spodobało się Dzikowi. Licho to takie sympatyczne stworzenie, a tu takie coś. Dobrze, że nikt już tak nie mówi.
Przemyślenia Dzika o problemie przyjaciela przerwało fascynujące odkrycie. Dzik odkrył bowiem, że w mieście ludzie noszą jedzenie w białych workach i że na jego widok zostawiają te worki, bardzo szybko uciekając. Zajrzał więc do pierwszego worka i z ciekawości spróbował zawartości… ziemniaki, jakaś wędlina, marchewka. Zajrzał do kolejnego worka – ser żółty, cebula, banany. Trzeci worek…
Dzik z żalem zostawił kolejny interesujący biały worek (zapewne było tam coś baardzo smacznego) i postanowił wracać do lasu. W końcu jego przyjaciel Licho nie śpi.
Droga do Lasu upłynęła mu na głębokich przemyśleniach, co też kryło się w trzecim, czwartym i piątym worku. I jakby to zrobić, żeby jeszcze kiedyś spróbować tych bananów… i ziemniaków…
Od razu po powrocie do Lasu Dzik w tajemnicy przed Licho poszedł do Sowy. Powiedział, że był w mieście, obserwował z ukrycia ludzi i ich zachowanie. Zauważył, że mówiąc o lichu, ludzie byli przy tym zdenerwowani, coś robili i coś im nie wychodziło. Czasem też ktoś chciał, żeby zrobili coś, na co wcale nie mieli ochoty. Używali też licho jak zaklęcia, gdy czegoś się bali albo nie chcieli, żeby ich spotkało nieszczęście. Dzik powiedział też, że w bardzo starej książce przysłów i powiedzonek odkrył jeszcze inne powiedzenia, o których ludzie na szczęście chyba zapomnieli: „zły jak licho” oraz „mieć czegoś do licha i trochę” „złego licho nie bierze”. Dzik opowiedział Sowie wszystko, tylko nie historię z białymi workami pełnymi jedzenia (jakoś czuł, że Sowa nie zrozumiałaby jego fascynacji). Wspólnie uradzili, że rozwiązaniem problemów Licho będzie zmiana imienia.
Dzik podreptał więc do Licho i powiedział o swoim odkryciu przyjacielowi – zmiana imienia wydawała się rozsądną i jedyną słuszną drogą (o istnieniu białych fascynujących worków z jedzeniem i uciekaniu ludzi dzik postanowił na razie nie mówić). Dla Licho nie była to łatwa do zaakceptowania propozycja. Nie odpowiedział Dzikowi od razu, postanowił dać sobie czas na przemyślenie.
Następnego dnia Licho i Dzik razem poszli do Sowy (w trakcie tej wycieczki Licho 3 razy zastygło, 2 razy się osmaliło, a w domu Licho pojawiły się 3 dodatkowe przedmioty), która była najmądrzejsza i najstarsza całym lesie. Zapytali, co trzeba zrobić, żeby zmienić imię.
Sowa podała im klika bardzo zawiłych przepisów, po czym stwierdziła, że właściwie, skoro to ludzie są winni problemów, to ktoś z nich musi wpisać nowe imię Licho. I że to powinno zadziałać.
Licho nigdy nie opuszczało Lasu, nie licząc podniebnych wycieczek samolotem. Od zawsze mieszkało w swoim pięknym przytulnym domu. Wizja pójścia do Miasta była przerażająca. Kilka tygodni Licho rozmyślało o pomyśle zmiany imienia. Dużo rozmawiało z Grubodziobem, który przecież fruwa po świecie, z Lisem, który przecież wyjeżdżał do pracy za granicę Lasu. W nocy często odwiedzało Sowę na herbatkę i rozmowę o mieście, o zmianie imienia i ewentualnych konsekwencjach (a co jeśli to nic nie da? Wracać i zmieniać imię ponownie? Jakie imię wybrać? A jeśli ludzie mają powiedzonka też z tym nowym imieniem?). No i dużo rozmawiało z Dzikiem, który Miasto (a w domyśle białe worki pełne jedzenia) zachwalał każdego dnia.
W końcu Licho podjęło decyzję – pójdzie do Miasta, znajdzie jakiegoś miłego człowieka i poprosi o nowe imię. Licho wzięło więc kartkę (zostawiło sobie kartkę z zeszytu, który przypadkowo zjawił się w jego domu), długopis (taki, którego nie da się wymazać, w kolorze czarnym – też prezent od ludzi mówiących „licho wzięło”, „do licha” albo „licho przywiało”) i poszło do Miasta. Dzik oczywiście poszedł z nim, żeby wesprzeć przyjaciela i w nadziei na rozwiązanie problemu oraz na białe worki pełne pysznego jedzenia.
Przy drodze do Miasta siedział człowiek i wpatrywał się w zachód słońca.
– Dzień dobry – powiedziało cicho Licho.
– Dzień dobry – odpowiedział starszy człowiek, uważnie przyglądając się leśnemu stworzeniu i z lekką obawą patrząc na Dzika.
– Mam na imię Licho. Czy mógłby Pan napisać mi na kartce nowe imię?
– A dlaczego chcesz mieć nowe imię?
Wtedy Licho opowiedziało swoją historię. [Spróbuj ją opowiedzieć swoimi słowami, jeśli nie pamiętasz, poniżej jest ta opowieść]
[Licho powiedziało o tym, że mieszka od zawsze w pięknym, starym lesie. Że przyjaźni się ze zwierzętami, które zamieszkują las: z Dzikiem, z Sową, z Sarną, Grubodziobem, Niedźwiedziem, Lisem i Zającem. I że Licho nie może spać, a odpowiedzialni za ten stan rzeczy są ludzie. Bo za każdym razem, gdy ktoś gdzieś na świecie mówił: „licho nie śpi”, Licho – leśne stworzenie – się budziło. A że Ziemia się kręci, to zawsze w nocy znalazł się ktoś, kto obudził Licho.
Licho opowiedziało też, że gdy jakiś człowiek mówił: „licho nie śpi” w ciągu dnia, to wtedy Licho zastygało i puszczało to, co akurat miało w dłoniach.
Dzik dodał, że ludzie mieli też inne powiedzenia. Stwierdzenie: „pal licho” powodowało, że Licho miało osmaloną twarz, a czasem nawet i włosy.
Kiedy ludzie mówili: „licho wzięło”, „do licha” albo „licho przywiało”, swoim słowami powodowali, że w domu Licho zjawiały się dziwne przedmioty.
Gdy ktoś powiedział o jakimś człowieku, że gdzieś go licho niesie, w Lesie pojawiali się przypadkowi ludzie.
Powiedzenie „licho wie” sprawiało, że w głowie Licho gromadziła się chaotycznie wiedza z każdej dziedziny.
Z tymi dziennymi problemami Licho sobie jakoś radziło. Najgorzej było nocą, gdy słowa: „licho nie śpi” budziły Licho ze snu. Każdego dnia. I to wielokrotnie.
Potem Licho opowiedziało o próbach rozwiązania problemu – o maratonie, gawrze, kampanii „nie budzić licha”, wchodzeniu na drzewa, lataniu czy nawet próbie zjedzenia słów „licho nie śpi”.
Dzik dodał, że poszedł do Miasta i zaobserwował, kiedy ludzie używają powiedzonek z licho. I że po wielu miesiącach razem z Sową uznali zmianę imienia za jedyne dobre rozwiązanie.]
Człowiek wysłuchał całej opowieści, przyjrzał się uważnie Licho i Dzikowi i stwierdził, że zmiana imienia nie jest konieczna. Ale problem Licho należy rozwiązać.
– Poczekajcie tu na mnie.
Wrócił do domu, wziął z półki swoje najlepsze dźwiękoszczelne słuchawki i przyniósł je Licho.
– Proszę, załóż je.
Potem człowiek powiedział po kolei wszystkie powiedzonka z lichem: „licho nie śpi”, „pal licho”, „licho wzięło”, „do licha”, „licho przywiało”, „licho niesie”, „licho wie”, „nie budzić licha”, „zły jak licho”, „mieć czegoś do licha i trochę” i „złego licho nie bierze”.
Licho stało i patrzyło na człowieka, ale nie słyszało słów. I wiecie co? Nic się nie wydarzyło. Licho nie zastygło, nie osmaliło sobie twarzy, w Lesie nie pojawili się przypadkowi ludzie, a w domu Licho nie znalazły się dodatkowe przedmioty. Licho nadal się uśmiechało, bo nie bolała je głowa od nadmiaru nieuporządkowanej wiedzy.
Człowiek ściągnął Licho dźwiękoszczelne słuchawki i powiedział:
– Jeśli chcesz spać lub masz do wykonania jakąś pracę i boisz się zastygnąć, załóż zawsze te słuchawki. Przed chwilą wypowiedziałem wszystkie powiedzenia z lichem i nie wydarzyło się nic, nie zastygłeś, nie jesteś osmalony ani zły.
Licho podziękowało człowiekowi serdecznie i wróciło w podskokach do Lasu.
Od tej chwili jego problemy z zasypianiem przestały istnieć. Sen był wspaniałym elementem życia, tak samo jak bieganie, chodzenie po drzewach, latanie czy przytulanie małych zwierzątek. Noszenie dźwiękoszczelnych słuchawek było drobiazgiem w porównaniu z wcześniejszymi niedogodnościami.
Właściwie
pozostał tylko jeden kłopot – najlepszy przyjaciel Dzik często gdzieś znikał i
wracał z białymi pustymi workami do Lasu…
Wyjaśnienie powiedzonek z licho
„licho nie śpi” – coś złego się wydarzy, więc należy uważać i być ostrożnym.
„pal licho” – wszystko jedno
„licho wzięło” – coś zginęło, przepadło; ktoś odszedł, zniknął
„do licha” – zwrot wyrażający złość, gniew lub zniecierpliwienie
„licho przywiało” – ktoś niespodziewanie się gdzieś znalazł
„licho niesie”- wyrażenie przez mówiącego niezadowolenia, że dana osoba nadchodzi lub zaczyna się znajdować w określonym miejscu
„licho wie” – nie wiadomo
„nie budzić licha” – nie prowokować nieszczęścia
„zły jak licho” – bardzo zły
„mieć czegoś do licha i trochę” – mieć czegoś bardzo dużo
„złego licho nie bierze” – złych ludzi nie spotka krzywda
[1] Objaśnienie wyrazu lub zdania
[2] Portret, wizerunek, podobizna
[3] Pospolity, banalny, oczywisty, niewyszukany.